O mały włos, a nie poszedłbym na tegoroczny Jarmark Franciszkański. Zawsze myślę sobie: nie warto, będą cukierki, miśki, piwo i kiełbaski, wszystko drogie, tłumy ludzi. I jak zwykle miło się zaskoczyłem szeroką ofertą dostępnych produktów spożywczych. Moją szczególną uwagę zwróciło stoisko młodego mężczyzny z Litwy, który sprzedawał litewski chleb. Kupiłem jeden, pyszny, czuć miód i kminek. Chleb jest ciemny i ciężki. Takiego chleba na co dzień się w Opolu nie dostanie.
Obok sympatyczna Pani sprzedawała wileńskie wędliny, kwas chlebowy oraz podpiwek. Ten ostatni w wersji lanej, z beczki. Pyszny słodkawy smak palonego słodu i pianka jak na angielskim porterze. Do obu stoisk ustawiały się długie kolejki. Ale nie tylko do tych. Na jarmarku dostępnych było bowiem dużo więcej regionalnych produktów, m.in. sery z Podhala i miody z kilku zakątków Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz